piątek, 28 sierpnia 2015

Elemental Triathlon Series w Białymstoku, czyli końcówka sezonu z przytupem

fot. Ania Walaugo/ She's Fit
W zeszłą niedzielę odbyła się ostatnia, z zaplanowanych trzech, edycja Elemental Triathlon Series. Tym razem gościliśmy się w Białymstoku. Miasto samo w sobie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że niemal na końcu Polski znajduje się tak piękne miejsce! Szczególne wrażenie zrobił na mnie Rynek Kościuszki, który wieczorem wprost tętnił życiem. Co ciekawe, tamtejsza starówka powstała stosunkowo niedawno, po wielu ostrych dyskusjach, ponieważ wiele osób uważało, że ogródki restauracyjne i kawiarnie na wielkiej, betonowej pustyni posłużą za rozpijalnie oraz generalnie nic tu się nie będzie działo. Chwała Bogu, że jednak stało się, tak jak się stało, bo jak się okazuje, wcale mieszkańcom Białegostoku na złe ten Rynek nie wyszedł. ;)
Wracając jednak do samych zawodów, organizator (Labosport) jak zwykle nie zawiódł. :) Wszystko przebiegało zgodnie z planem i nie można mieć tutaj żadnych zastrzeżeń do niczego, ani do nikogo.
Swój start również oceniam bardzo pozytywnie. Jak to mówią, do trzech razy sztuka! W końcu udało mi się ukończyć pełny dystans olimpijski (w Olsztynie, ze względu na warunki atmosferyczne trasa pływacka została skrócona, zaś w Strawczynie, z powodu problemów technicznych na rowerze niestety nie ukończyłam wyścigu). Tym razem byłam niemal pewna, że wszystko będzie tak, jak być powinno. Moja najmocniejsza strona, czyli etap pływacki, był dla mnie czystą przyjemnością. Start odbył się właściwie bez zbyt dużego przepychania się, co pozwoliło mi dość szybko znaleźć się na optymalnej dla mnie pozycji. Strefy zmian to wciąż dla mnie dosyć trudna materia, jednak i w tej kwestii myślę, że jest coraz lepiej. Trasa rowerowa, co prawda modyfikowana, to jednak bardzo przyjemna. Dużą liczbę nawrotów (6 na odcinku 40 km) i sporo ostrych zakrętów rekompensowała za to doskonałej jakości nawierzchnia. Jednak zupełnym przeciwieństwem trasy kolarskiej była iście crossowa trasa biegowa. Było to dla mnie sporą niespodzianką. Jednak co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. :) Cieszę się, że jakoś udało mi się "doczłapać" do mety i zająć przy okazji drugie miejsce wśród kobiet.

Ten dzień okazał się również szczęśliwy dla Seby. Po raz trzeci w tym sezonie udało mu się zwyciężyć w tych zawodach, co dawało mu także wygraną w całym cyklu Elemental Triathlon Series. Oprócz tego, na światło dzienne wyszły także inne jego talenty. :) Okazało się, że Seba ma niesamowitą zdolność przewidywania i typowania wyników osiąganych przez innych zawodników. Jako że najlepiej wytypował czas 50 zawodnika na dystansie sprinterskim, wziął udział w konkursie, w którym główną nagrodą do wygrania był rower szosowy firmy Giant. :) Jak się to skończyło możecie zobaczyć na filmiku. :)
I tymi oto miłymi akcentami powoli kończy się mój pierwszy sezon triathlonowy. Jak było? Chyba nie aż tak strasznie, jak myślałam, że będzie. Prawdę mówiąc, nie mogę się już doczekać następnego. :) :) Wierzę, że wrócę silniejsza i mocniejsza. Jedno wiem na pewno: warto jest podążać za marzeniami, nawet jeśli wydają się niemożliwe do spełnienia. A tym czasem czeka mnie jeszcze kilka wyzwań, ale o tym może kiedy indziej. ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...