sobota, 14 listopada 2015

Orzechy


Orzechy posiadają wiele właściwości bardzo korzystnych dla naszego zdrowia. Są one najbardziej wartościowe spośród wszystkich bakalii. Orzechy bowiem są bardzo odżywcze, wspomagają pracę mózgu, poprawiają koncentrację. Polecane są nie tylko osobom intensywnie pracującym umysłowo, ale i fizycznie, a także osobom starszym. Sprawiają, że nasze nerwy pozostają w dobrej kondycji. ;) Orzechy chronią także nasze tętnice i mogą zapobiegać różnym chorobom serca.

A gdzie tkwi ich tajemnica? Orzechy to doskonałe źródło błonnika i nienasyconych kwasów tłuszczowych. Są także pełne różnego rodzaju antyoksydantów, takich jak witamina E, selen (orzechy brazylijskie) i kwas elagowy (orzechy włoskie), które chronią tętnice przed szkodliwym działaniem cholesterolu.

Orzechy są także odżywcze i wysokokaloryczne. Zawierają sporą ilość tłuszczu (zazwyczaj ponad 60%), jednak są to głównie tłuszcze składające się głównie z kwasów tłuszczowych nienasyconych, a więc tych o działaniu przeciwzakrzepowym i obniżającym poziom złej frakcji cholesterolu. Ze względu na wysoką zawartość białka, orzechy są także ważnym pokarmem np. dla wegetarian.


czwartek, 5 listopada 2015

Zupa pachnąca jesienią, czyli krem z dyni i jabłek



Jesień to niewątpliwie czas dyni i jabłek. Dlatego też dziś proponuje Wam mój przepis na zupę krem z tych właśnie dobrodziejstw natury. Sposób przygotowania oraz użyte przyprawy z pewnością Was rozgrzeją w te coraz chłodniejsze dni. :)

Do przygotowania będziemy potrzebować:
-1 dynia hokaido
-4 małe jabłka lub 2 większe
-1 marchew
-2 ząbki czosnku
-1 mała cebula
-cynamon, imbir
-przyprawa papryka słodka wędzona, np. firmy Kotanyi
-0,5 litra wody lub bulionu
-sól, pieprz

Dynię hokaido kroimy na mniejsze kawałki i wyciągamy ze środka pestki. Nie obieramy ze skóry! Nagrzewamy piekarnik na 180 stopni. Marchew obieramy i też kroimy na mniejsze kawałki. Układamy kawałki dyni i marchewki na blaszce i pieczemy ok. 20 min. Jabłka również kroimy na mniejsze kawałki (bez obierania) i dokładamy do dyni na ok. 10 minut przed końcem pieczenia.


Następnie kroimy cebulę i czosnek. Podsmażamy na odrobinie oleju w garnku. Jeżeli planujemy zrobić zupę w Thermomixie, to możemy podsmażyć cebulę i czosnek właśnie w tym urządzeniu. Włączamy Thermomix, ustawiamy temperaturę 100 stopni, małe obroty i czas. Następnie wlewamy olej i czekamy chwilę, aż się rozgrzeje. Następnie wrzucamy cebulę i czosnek. Wyciągamy naszą dynię, marchew i jabłka z piekarnika. Dokładamy je do cebuli i czosnku, czy to do garnka czy do Thermomixa. Zalewamy wodą lub bulionem.
Gotujemy jakieś 5 minut. Doprawiamy cynamonem, imbirem, wędzoną papryką, solą i pieprzem. Następnie miksujemy blenderem do uzyskania gładkiej konsystencji.
W Thermomixie ustawiamy temperaturę na 70 stopni i miksujemy początkowo na małych obrotach, stopniowo zwiększając. Również gotujemy ok. 5 minut i miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji.
Podajemy np. z grzankami. :)

niedziela, 1 listopada 2015

2. Amber Expo Półmaraton Gdańsk

Po zakończeniu startów triatlonowych, jesień miała być dla mnie okresem typowo biegowym. Z resztą pewnie podobnie, jak u sporej części tri-amatorów. ;) Razem z trenerem postanowiliśmy, że nie będziemy robić typowego roztrenowania, jednak treningi rowerowe poszły w zupełną odstawkę. Basen zaś pojawiał się sporadycznie, ale bez żadnych dużych objętości i mocnych akcentów. Takie zwykłe podtrzymanie, żeby nie zapomnieć jak się pływa. ;) Gdzieś pod koniec sierpnia, przed ostatnim startem triathlonowym w sezonie 2015, pojawił się pomysł startu w październiku, właśnie w Gdańsku na dystansie półmaratonu. Do zapisania się akurat na tą imprezę zachęcił mnie fakt, że organizatorem była m. in. firma Labosport Polska, która ma duże doświadczenie w organizowaniu imprez sportowych, a także to, że była to trasa z atestem. Nie wspominając już o tym, że w miarę blisko Olsztyna, a dzięki koledze Pawłowi, który odebrał mój pakiet, nie musiałam jechać dzień wcześniej. ;)
Tak więc wraz z początkiem września postanowiłam mocno skupić się na treningu biegowym, mając w planach start w Gdańsku. Poza tym wiadomo, bieganie - moja pięta Achillesa i tak dalej, więc trochę pracy nad poprawą wyników się przyda. ;)

Z Michałem i Paweł po starcie :)
 
W drodze do mojego małego, osobistego sukcesu w Gdańsku, miały się pojawić także starty kontrolno-treningowe w Olsztynie. Pierwszym z nich był Półmaraton Jakubowy. Założenia do tego startu były proste - powtórzyć lub lekko poprawić wynik z debiutu w Warszawie z marca 2015, czyli pobiec w okolicach 1:50-1:49. Z ogromnym wsparciem znajomych kibiców (zawsze podkreślam, że uwielbiam startować w swoim rodzinnym mieście :) ), a przede wszystkim ze wsparciem Huberta, który sam z siebie, z własnej nie przymuszonej woli przebiegł ze mną niemal cały dystans, za co mu bardzo serdecznie dziękuję, udało się osiągnąć czas 1:49:19 i zrobić przy okazji tak zwany Personal Best. :) Biorąc pod uwagę fakt, że trasa Półmaratonu Jakubowego ni należała, do najłatwiejszych wynik ten stanowił dobry prognostyk prze startem A w Gdańsku. Tydzień po półmaratonie w Olsztynie odbywała się także czwarta edycja Biegowego Pucharu Olsztyna na 5 km. Mając w nogach jeszcze mocny start na 21,097 km, z pełną świadomością, że mój wynik na mecie może nie być powodem do fajerwerków, wystartowałam w tym biegu z czasem lekko powyżej 24 minut. Najgorszy wynik na 5 km w życiu, a zmęczona byłam bardziej niż po półmaratonie. Byłam wściekła, jednak w głębi duszy miałam nadzieję, że miesiąc później będzie tylko lepiej i moje cierpienie na tym biegu nie poszło na marne. :) Kolejnym treningiem metodą startową była też "piątka" w ramach BPO, lecz tym razem tydzień przed najważniejszym startem, czyli w momencie, kiedy teoretycznie forma powinna powoli już zacząć rosnąć. Pobiegłam minutę szybciej niż na wspomnianej wcześniej poprzedniej edycji Biegowego Pucharu Olsztyna, jakieś 8 sekund gorzej od "życiówki". Po tych wszystkich startach kontrolnych i po solidnie przepracowanym mikrocyklu treningowym czułam, że stać mnie na dobry wynik. Po Półmaratonie Jakubowym pomyślałam, że wynik 1:47:30 w Gdańsku będzie w pełni satysfakcjonujący. Jednak sercem czułam, że czas 1:45:30 jest w moim zasięgu i jeśli wszystko będzie szło zgodnie z planem, może się to udać. W dniu startu przed wyjazdem z domu czułam się całkiem dobrze. Jednak czasem pierwsze wrażenie, zaraz po wstaniu z łóżka jest bardzo złudne i mylne. Miałam pewne obawy, czy moje nogi są wystarczająco wypoczęte. Dzień wcześniej, mimo że w kompresji, byłam prawie cały dzień w pracy na stojąco. Co prawda nie pierwszy raz zdarza mi się startować nie do końca oszczędzając nogi dzień przed zawodami, ale zawsze jest jakaś taka lekka doza niepewności, jak to będzie podczas biegu i rozmyślania, jakby to było, gdybym jednak dzień wcześniej miała wolne. Jednak takie jest życie i trzeba umieć godzić różne obowiązki, a nie szukać wymówek. :)

Start! :)

Start biegu zaplanowany był na godzinę 10:00. Dobra pora, bo po powrocie mogłam spokojnie jeszcze zdążyć na drugą zmianę do pracy i oczywiście pójść na wybory. Na starcie wraz z Sebą i Michałem ustawiliśmy się w strefie 1:30:00-1:50:00, tak więc na początku wyścigu byliśmy głównie mijani. ;) Plan na wyścig był taki, aby na każdej "piątce" się rozpędzać. W końcu ruszyliśmy! Początek był bardzo przyjemny, tempo było równe, zgodnie z założeniami. Ukształtowanie trenu również było w porządku, czasem trochę pod górkę, czasem lekko z górki, generalnie cały czas lecieliśmy do przodu. :) Kolejno mijaliśmy wszystkie punkty kontrolne lekko się rozpędzając. Biegnąc, miałam jednak bez przerwy w myślach podbieg na 19 kilometrze, o którym tylko słyszałam od paru osób przed biegiem. Nie miałam pojęcia, jaki jest długi, ani jak mocny. Cały czas myślałam, na ile mogę sobie pozwolić rozpędzając się przez cały dystans, żeby zachować wystarczający zapas sił właśnie na ten moment i móc jeszcze przyspieszyć przed samą metą. Kolejne kilometry na zegarku mijały, a ja czułam, że coraz bardziej zbliżam się do "swojej chwili prawdy". Biegnąc na 17, 18 kilometrze mówiłam już tylko sama do siebie "Dajcie mi w końcu ten podbieg, dajcie mi go!". Swoją drogą, dziwne ma człowiek myśli właśnie na tym etapie wyścigu. ;) W końcu pojawił się i on. Na horyzoncie już widać było stadion, a obok stadionu była przecież meta na Amber Expo. Zaczął się podbieg i nagle w głowie zaczęłam widzieć wszystkie swoje końcówki treningów, które często kończyłam właśnie podbiegami. To było właśnie to. Jednak tym razem czułam, że wcale nie słabnę! Naprawdę czułam, że "mam tą moc"! Co jakiś czas słyszałam tylko, jak Seba krzyczał do mnie, że jest super i że jest ze mnie bardzo dumny. Wtedy wiedziałam już, że mogę złamać 1:45:00! Radość przeplatała się na zmianę z rosnącym zmęczeniem, jednak teraz, 1,5 km przed metą liczyło się już tylko to, aby w miarę możliwości móc jeszcze zafiniszować i złamać te 1:45:00 jak najwięcej się da. Ostatniego kilometra właściwie nie pamiętam. Później były już tylko długi, niebieski dywan i pomarańczowa brama i META! :) Od tamtej chwili mój rekord życiowy na dystansie półmaratonu wynosi 1:44:27. :) Poprawa od marca do października o ponad 6 minut. :) Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że to żaden wynik i że jest jeszcze z czego schodzić. Jednak dla mnie, jako osoby, która biega właściwie od roku, a wcześniej wręcz nie cierpiała biegać, jest to rekord. Ale jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia, tak więc za rok na pewno tu ponownie wystartuję z nowym planem i oby ponownie z nowym rekordem życiowym. :)
 

poniedziałek, 26 października 2015

Pasta z wędzonej makreli

Makrela to z całą pewnością jedna z najpopularniejszych i póki co w miarę tanich ryb w Polsce. Jest to ryba słonowodna. Istnieje wiele gatunków tej ryby, jednak w naszym kraju najczęściej możemy spotkać się z makrelą atlantycką.

Makrela zawiera mnóstwo kwasów tłuszczowych omega-3 i omega-6. W 100 gramach tego produktu znajdziemy także aż 20,7 g białka. Jednak swoją największą sławę zawdzięcza dzięki dużej ilości selenu. Pierwiastek ten chroni nasz układ odpornościowy, broniąc nas przed bakteriami i wirusami. Dodatkowo chroni czerwone krwinki i błony komórkowe przed szkodliwym działaniem wolnych rodników. Wpływa na pracę serca oraz reguluje poziom hormonów wytwarzanych przez tarczycę.
Makreli nie należy jednak jeść zbyt często, ponieważ zawiera ona także dużo puryny, która w nadmiarze może prowadzić do artretyzmu. 
Fot. www.nordfish.com.pl

W sklepach możemy przeważnie kupić makrelę wędzoną. Czy jest ona zdrowa tak samo jak świeża? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ naukowcy spierają się na ten temat. Wielu ekspertów wskazuje, że podczas wędzenia, czyli spalania drewna wytwarzają się rakotwórcze związki. 
Ja jednak raz na jakiś czas pozwalam sobie na takie odstępstwo i jem wędzoną makrelę, np. w postaci pasty. :) Aby przygotować taką pastę potrzebujemy:
-1 wędzoną makrelę
-4 ugotowane na twardo jaja kurze
-majonez
-sól, pieprz
-ewentualnie jakaś zielenina
Mięso ryby pozbawione skóry i ości miksujemy razem z pozostałymi składnikami np. w blenderze. I... Już! :) Gotowe. :) Taka pasta idealnie pasuje do każdego rodzaju pieczywa i może stanowić doskonałą, szybką przekąskę. :)





wtorek, 13 października 2015

Śniadanie-najważniejszy posiłek w ciągu dnia


O tym, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, słyszał chyba każdy. Jednak w praktyce różnie z tym bywa. Niemniej jednak, według dietetyków, śniadanie powinno pokrywać aż 25% dziennego zapotrzebowania na energię. Smaczne i odżywcze jedzenie pobudza nas do działania, chroni przed chorobami i pozwala zwiększyć naszą koncentrację. Gwarantuje dobre samopoczucie i zmniejsza podatność na stres. Szczególnie ważne jest, aby uczyć tego dzieci już od małego.
Jak mówi stare przysłowie: "Jedz królewskie śniadanie, książęcy obiad i kolację żebraczą" :)
Jednak jaka powinna być kolejność, kiedy w grę wchodzą treningi? Co najpierw: śniadanie czy trening? Wszyscy powinni jeść śniadania. Jednak pora zależy od tego, czy Twój trening jest wcześnie rano, czy też nie. Jeżeli planujesz trening wcześnie, musisz zjeść lekką, bogatą w węglowodany przekąskę przed treningiem, natomiast w ciągu godziny po wysiłku powinieneś/powinnaś zjeść pełnowartościowe śniadanie. Jeżeli jednak Twoje treningi są zaplanowane na później, w ciągu godziny od przebudzenia zjedz normalne śniadanie.
W moim przypadku takim treningiem, który zazwyczaj robię wcześnie rano jest trening pływacki. Wtedy przed pływaniem zjadam dwie kanapki z czymś słodkim, np. dżemem lub miodem, do tego kawa lub herbata. Po treningu zaś jedną z moich ulubionych opcji jest jajecznica. Oczywiście robiona przez Sebę. :)

poniedziałek, 28 września 2015

Czerwona soczewica z jarmużem, porem i marchewką


Szybkie, potreningowe danie na regenerację. :) Czerwona soczewica z warzywami.

Soczewica jest doskonałym źródłem białka. W 100 gramach tego produktu znajdziemy bowiem aż 25 g łatwo przyswajalnego białka. Soczewica ma także niski indeks glikemiczny, jest więc polecana osobom chorym na cukrzycę.

Składniki:
-2 marchewki
-1 korzeń pietruszki
-1 mały por
-2 ząbki czosnku
-garść pokrojonego jarmużu
-szklanka ugotowanej soczewicy

Wszystkie warzywa pokroiłam i podsmażyłam, w kolejności od najtwarszych (marchew, pietruszka), wrzucając dopiero prawie pod sam koniec na patelnię jarmuz. Doprawiłam solą i pieprzem. Do tego dodałam ugotowaną soczewicę. :)


czwartek, 10 września 2015

Amarantus + płatki żytnie + owoce + orzechy


Ziarna amarantusa ugotowałam w rondelku. Na jakieś 5 minut przed końcem gotowania dosypałam do amarantusa płatki żytnie, aby zmiękły. Po zdjęciu już z ognia dosypałam garść orzechów włoskich i dodałam nieco syropu z agawy. Do tego dodałam świeżo pokrojone owoce.



czwartek, 3 września 2015

Placuszki bananowe z mąki orzechowej

Proste w przygotowaniu i mega pyszne! :)


Na około 16 grubych placuszków potrzebujemy:
-5 dojrzałych bananów
-5 jaj
-4 łyżki mąki orzechowej
-masło klarowane do smażenia


Do naczynia, w którym będziemy miksować składniki wbijamy jaja. Banany dzielimy na mniejsze kawałki tak, aby łatwiej nam było je zmiksować. Dodajemy mąkę orzechową i wszystko razem miksujemy. Na patelni rozgrzewamy masło i smażymy nasze placuszki tak, aby zrumieniły się z dwóch stron. Podajemy z dowolnymi owocami. :)




wtorek, 1 września 2015

Letnia sałatka z makaronem razowym


Składniki na sałatkę:
-ugotowany makaron razowy
-sałata masłowa
-pomidor
-ogórek
-oliwki
-ser typu feta
-sól, pieprz, suszona bazylia
-oliwa z oliwek lub olej lniany

Warzywa i ser kroimy w kostkę, sałatę zaś rwiemy na mniejsze kawałki. Dodajemy makaron. Wszystko razem mieszamy. Doprawiamy solą, pieprzem i bazylią. Całość skraplamy oliwą z oliwek lub olejem lnianym.

niedziela, 30 sierpnia 2015

Owoce sezonowe - dlaczego warto je jeść?

Lato niestety dobiega powoli końca. Tym samym kończy się także sezon na wiele naszych polskich owoców. Warto jednak nieco bliżej przyjrzeć się ich wartościom odżywczym. Bowiem to właśnie owoce, zaraz po warzywach, są wymieniane jako najzdrowsze naturalne produkty, które zawierają mnóstwo witamin i związków mineralnych. Wiadomo także nie od dziś, że najlepiej sięgać po te krajowe. Po te, na które akurat jest sezon. Jest bowiem szansa, że właśnie takie owoce nie były wcześniej zabezpieczane sztucznymi środkami przed zbyt szybkim zepsuciem, a co za tym idzie, ich droga na nasz stół była stosunkowo krótka. Ma to także duże znaczenie w kontekście właściwości prozdrowotnych, ponieważ im owoc jest świeższy, tym jego wartość odżywcza jest większa. Warto także zaznaczyć, że wybierając produkty rodzime, wspieramy rozwój naszej gospodarki. :)



TRUSKAWKI
-bogate źródło witaminy C
-duża zawartość związków fenolowych odpowiedzialnych za zdrowie skóry i produkcję kolagenu
-ich spożycie obniża poziom cholesterolu
-obfituje w kwas elagowy, który neutralizuje substancje rakotwórcze - zwalcza toksyny obecne np. w dymie tytoniowym

JAGODY
-zawierają związek o nazwie resweratrol o działaniu antyrakowym
-mają działanie bakteriobójcze, przeciwzapalne i przeciwbólowe
-wpływają na poprawę pamięci u osób starszych


MALINY
-zawierają salicylany, które wskazane są przy przeziębieniach
-zawarta w malinach cyjanidyna ma działanie przeciwzapalne silniejsze od aspiryny
-mają także działanie antyoksydacyjne

JEŻYNY
-doskonałe źródło rozpuszczalnego w wodzie błonnika
-wysoka zawartość fitoestrogenów -roślinnych hormonów, które mają podobne funkcje jak żeńskie estrogeny
-źródło witaminy C

MORELE
-są dobrym źródłem karotenoidów
-mają działanie przeczyszczające
-regulują ciśnienie krwi i pracę nerek dzięki dużej zawartości potasu

JABŁKA
-źródło oczyszczających pektyn, które regulują pracę jelit
-jabłka zawierają kwercetynę, dzięki czemu unieszkodliwiają wirusy i bakterie
-są to jedne z najmniej kalorycznych owoców




piątek, 28 sierpnia 2015

Elemental Triathlon Series w Białymstoku, czyli końcówka sezonu z przytupem

fot. Ania Walaugo/ She's Fit
W zeszłą niedzielę odbyła się ostatnia, z zaplanowanych trzech, edycja Elemental Triathlon Series. Tym razem gościliśmy się w Białymstoku. Miasto samo w sobie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że niemal na końcu Polski znajduje się tak piękne miejsce! Szczególne wrażenie zrobił na mnie Rynek Kościuszki, który wieczorem wprost tętnił życiem. Co ciekawe, tamtejsza starówka powstała stosunkowo niedawno, po wielu ostrych dyskusjach, ponieważ wiele osób uważało, że ogródki restauracyjne i kawiarnie na wielkiej, betonowej pustyni posłużą za rozpijalnie oraz generalnie nic tu się nie będzie działo. Chwała Bogu, że jednak stało się, tak jak się stało, bo jak się okazuje, wcale mieszkańcom Białegostoku na złe ten Rynek nie wyszedł. ;)
Wracając jednak do samych zawodów, organizator (Labosport) jak zwykle nie zawiódł. :) Wszystko przebiegało zgodnie z planem i nie można mieć tutaj żadnych zastrzeżeń do niczego, ani do nikogo.
Swój start również oceniam bardzo pozytywnie. Jak to mówią, do trzech razy sztuka! W końcu udało mi się ukończyć pełny dystans olimpijski (w Olsztynie, ze względu na warunki atmosferyczne trasa pływacka została skrócona, zaś w Strawczynie, z powodu problemów technicznych na rowerze niestety nie ukończyłam wyścigu). Tym razem byłam niemal pewna, że wszystko będzie tak, jak być powinno. Moja najmocniejsza strona, czyli etap pływacki, był dla mnie czystą przyjemnością. Start odbył się właściwie bez zbyt dużego przepychania się, co pozwoliło mi dość szybko znaleźć się na optymalnej dla mnie pozycji. Strefy zmian to wciąż dla mnie dosyć trudna materia, jednak i w tej kwestii myślę, że jest coraz lepiej. Trasa rowerowa, co prawda modyfikowana, to jednak bardzo przyjemna. Dużą liczbę nawrotów (6 na odcinku 40 km) i sporo ostrych zakrętów rekompensowała za to doskonałej jakości nawierzchnia. Jednak zupełnym przeciwieństwem trasy kolarskiej była iście crossowa trasa biegowa. Było to dla mnie sporą niespodzianką. Jednak co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. :) Cieszę się, że jakoś udało mi się "doczłapać" do mety i zająć przy okazji drugie miejsce wśród kobiet.

Ten dzień okazał się również szczęśliwy dla Seby. Po raz trzeci w tym sezonie udało mu się zwyciężyć w tych zawodach, co dawało mu także wygraną w całym cyklu Elemental Triathlon Series. Oprócz tego, na światło dzienne wyszły także inne jego talenty. :) Okazało się, że Seba ma niesamowitą zdolność przewidywania i typowania wyników osiąganych przez innych zawodników. Jako że najlepiej wytypował czas 50 zawodnika na dystansie sprinterskim, wziął udział w konkursie, w którym główną nagrodą do wygrania był rower szosowy firmy Giant. :) Jak się to skończyło możecie zobaczyć na filmiku. :)
I tymi oto miłymi akcentami powoli kończy się mój pierwszy sezon triathlonowy. Jak było? Chyba nie aż tak strasznie, jak myślałam, że będzie. Prawdę mówiąc, nie mogę się już doczekać następnego. :) :) Wierzę, że wrócę silniejsza i mocniejsza. Jedno wiem na pewno: warto jest podążać za marzeniami, nawet jeśli wydają się niemożliwe do spełnienia. A tym czasem czeka mnie jeszcze kilka wyzwań, ale o tym może kiedy indziej. ;)



piątek, 14 sierpnia 2015

Herbalife Triathlon Gdynia



fot. maratomania.pl
Herbalife Triathlon Gdynia, to z pewnością jedna z tych imprez triathlonowych, na którą właściwie "jadą wszyscy". Mój start na sprincie, który był wyścigiem towarzyszącym najważniejszemu dystansowi 70.3, był pierwszym w tak dużej imprezie (nie licząc Euco Susz Triathlon).
Rano, w dniu startu wszystko wydawało się iść zgodnie z planem. Start zaplanowany był w samo południe. Termometry pokazywały temperaturę grubo powyżej 30 stopni. W mojej "fali" startować miały wszystkie kobiety, sztafety oraz mężczyźni 40+. Byłam pozytywnie nastawiona do tego startu. Po odniesionej tydzień wcześniej porażce w Strawczynie byłam pewna, że tym razem będzie dobrze. Przed samym startem odnalazłam w tłumie Gosię Szczerbińską, więc na starcie postanowiłam się ustawić razem z nią. Zawsze czuję się nieco pewniej, gdy przed wyścigiem widzę obok kogoś znajomego, żeby w razie czego jeszcze się o coś podpytać. ;) Niestety początkowe problemy z chipem po starcie nieco spowolniły moje pływanie. Po wystrzale, kiedy wszyscy już wbiegali do wody, ja po zrobieniu kilku kroków musiałam się zatrzymać, aby zdjąć i jeszcze raz założyć chip pomiarowy. Mimo to, udało mi się wyjść z wody na drugiej pozycji w naszej "drugiej fali", ustępując tylko znakomitemu pływakowi Sebastianowi Karasiowi, który wspierał swoją drużynę w sztafecie.
Jednak kiedy wybiegałam z wody, zauważyłam brak chipa na swojej nodze. Jak się zatem okazało, niepotrzebnie traciłam czas na początku, bo i tak w rezultacie musiałam nadłożyć drogi między plażą, a strefą zmian zahaczając o sędziego, któremu będę mogła zgłosić ten fakt. Wszystko to zdawało się trwać wieczność. W końcu jakoś udało się dobiec do roweru, choć nie wiem czy moja strata wynosiła 30 sekund czy dwie minuty. Człowiek w takich chwilach nie myśli, a z relacji znajomych też ciężko było cokolwiek ustalić. Sam rower był już dla mnie przyjemnością. Właściwie wszystko było, tak jak być powinno, bez większych zastrzeżeń. Jednak jeśli gdzieś miał mnie złapać kryzys, to wiedziałam, że będzie to bieg. Moja najsłabsza dyscyplina + nabite łydki + wszechobecny skwar nie wróżyły nic dobrego. Ze strefy zmian wybiegłam dosłownie jak połamana. Dopiero w połowie odcinka biegowego, po strefie z wodą, zaczęło mi się jakoś normalnie biec, jednak średnie tempo z biegu zdecydowanie najwolniejsze ze wszystkich moich triathlonowych startów. Ostatecznie wyścig zakończyłam jako 10 wśród kobiet i 5 w swojej kategorii wiekowej.




Jednak to, co najważniejsze, po co tak naprawdę przyjechaliśmy, miało się wydarzyć dopiero następnego dnia. Tak zwana "połówka" w Gdyni, na której startować miał Sebastian i spora część ekipy TriNEGU, gdzie dla większości była to najważniejsza impreza triathlonowa w tym sezonie. Dla Seby cel był jeden: jak najlepszy czas, rywalizacja z zawodnikami z kategorii PRO i pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej 18-24, co dawało slot na Mistrzostwa Świata 2016 Age Grouperów (amatorów) w Australii. I udało się! :) Cel został osiągnięty. Jak na panujące warunki atmosferyczne (silny wiatr na rowerze i duchota na biegu) i na swoją dyspozycję (czwarta "połówka" w tym sezonie i ogólnie duża liczba startów, co skutkowało dużym "zmęczeniem materiału"), to Sebastian osiągnął naprawdę fantastyczny wynik, co pozwoliło mu na uplasowanie się na 9 pozycji wśród wszystkich zawodników, także tych z kategorii PRO. :) Miłą niespodzianką okazała się też nagroda specjalna od jednego ze sponsorów, za najszybsze strefy zmian. :)
Jestem naprawdę mega, mega dumna, co powtarzam z resztą na każdym kroku i zawsze będę, bo wierzę, że to dopiero początek tej wspaniałej przygody. Jednocześnie cieszę się, że mam obok siebie taki wzór, do którego mogę dążyć. :) <3






poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Tarta pod bezą z porzeczkami i agrestem wg Sajkofanki Smaku

Moi dziadkowie należą do bardzo aktywnych działkowiczów. :) Co roku dostajemy od nich mnóstwo dobrodziejstw w postaci różnego rodzaju owoców i warzyw. Tym razem tata przywiózł do domu wiadro czarnych porzeczek i agrestu. Nie wiedząc, co zrobić z taką ilością kwaśnych owoców, jak z nieba spadł mi przepis mojej koleżanki ze studiów Nataszy, znanej w środowisku blogerów kulinarnych jako Sajkofanka Smaku :) Był to przepis na kruche ciasto z jagodami, porzeczkami i agrestem, a wszystko to miało być przykryte pierzynką w postaci bezy. Jak pisze sama autorka -proste, szybkie, pyszne! :)
Postanowiłam więc spróbować zrobić coś podobnego. Efekty możecie pracy możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Wyszło nie za słodko i lekko, czyli tak, jak lubię najbardziej. :)
Polecam Wam ten przepis, jak i wiele innych, które możecie znaleźć u Nataszy na blogu. :)






środa, 29 lipca 2015

Kasza gryczana na słodko

Śniadanie powinny być przede wszystkim zróżnicowane. Powinny także dostarczyć nam energii na cały poranek. Moje ulubione śniadanie, to takie ze świeżymi owocami. Dziś opcja na idealne śniadanie przed treningowe.


Składniki:
1 szklanka kaszy gryczanej ugotowanej na sypko
2 łyżki kakao
1 łyżka oleju kokosowego
1 łyżka miodu
szczypta cynamonu
1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
wiórki kokosowe, banan, maliny


Kakao, olej kokosowy, cynamon, miód i cukier wymieszałam z jeszcze ciepłą kaszą gryczaną. Do tego dołożyłam maliny, banana i wiórki kokosowe.

sobota, 18 lipca 2015

Makaron pełnoziarnisty ze szpinakiem


-makaron 100% razowy
-500 g liści szpinaku
-3 ząbki czosnku
-masło klarowane
-pomidor
-ser typu mozzarella
-kilka orzechów włoskich
-bazylia
-sól, pieprz

Makaron oczywiście gotujemy. :) Na patelni rozgrzewamy masło klarowane i wrzucamy posiekamy czosnek. Kiedy czosnek nam się trochę zrumieni, dokładamy umyty i osuszony szpinak. Doprawiamy solą, pieprzem i bazylią. Wszystko razem dusimy przez ok. 5 minut co jakiś czas mieszając. Do dużej miski wkładamy ugotowany i odcedzony makaron i mieszany go ze szpinakiem z patelni. Przekładamy nasze danie na talerz i dekorujemy pokrojonym pomidorem, mozzarellą i rozgniecionymi orzechami włoskimi.
Smacznego. :)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Garmin Iron Triathlon 1/8 IM Stężyca 2015

Wreszcie znalazłam czas, aby kupić od organizatora swoje zdjęcia z zawodów w Stężycy. Tak więc parę słów na temat mojego startu.
Była to kolejna, przedostatnia już edycja z cyklu Garmin Iron Triathlon. Tym razem zawitaliśmy na Kaszuby. Upał, duchota, skwar, czyli to co wszędzie w całej Polsce. Było ciężko. Ten, kto tego dnia wyszedł choć na chwilę z domu, dobrze wie, o czym mówię. :) Ja, podobnie jak podczas innych edycji Garmina, stratowałam na dystansie 1/8 IM (0,475 km pływania-22,5 km roweru-5,25 km biegu). Miałam okazję pościgać się m.in. z Małgorzatą Szczerbińską, która kilka dni później została Mistrzynią Europy na dystansie sprinterskim. Mi ostatecznie w Stężycy udało się zająć 3 miejsce wśród kobiet w klasyfikacji OPEN. Gdyby nagrody się dublowały, to "pudło" w kategorii wiekowej wyglądałoby tak samo. ;)
Z części pływackiej jestem zadowolona. Ostatnie kilka startów pokazało, że jestem w stanie utrzymać w miarę wysoki poziom, pomimo, że na trening pływacki poświęcam najmniej czasu.
Rower: bardzo pozytywne zaskoczenie. Po niezbyt zadowalającym czasie z roweru na zawodach w Suszu (tydzień wcześniej), wynik ze Stężycy uważam za bardzo wartościowy. Średnia prędkość jak na razie najwyższa spośród wszystkich startów. Trasa prosta, i co dla mnie ważne, bez dużej ilości zakrętów, kostek brukowych, leżących policjantów itp. Było za to kilka niezłych podjazdów na końcówce.
Bieg: trasa niezbyt szybka, kręta, a jednak udało się pobiec w miarę dobry wynik. :) Organizatorzy postarali się, jak mogli. Było to co zawsze, czyli woda i izotonik, ale były także gąbki nasączone wodą, kostki lodu i kurtyna wodna. Jednak najfajniejszy był mały, dmuchany basenik na mecie z zimną wodą, do którego można było wejść. :)
Zawody w Stężycy zaliczam do tych jednych z lepszych w moim wykonaniu, choć nie było ich jeszcze tak dużo. A już za kilka dni ostatni start z tego cyklu, tym razem w Gołdapi.
 

 
 












Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...